LINK: (http://img6.demotywatoryfb.pl/uploads/201202/1328398079_by_Jezuita_600.jpg)
Zasada in dubio pro reo została ujęta w art. 5 § 2 k.p.k.:
„Nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego”
Jeżeli chodzi o postępowanie w sprawie podejrzenia prowadzenia pod wpływem marihuany oraz stanowisko orzecznictwa i doktryny, pisaliśmy o tym tutaj:
https://palestrapolska.wordpress.com/2014/08/13/marihuana-thc-mity-i-polowanie-na-czarownice/
Pokrótce:
– nie ma legalnej definicji stanu pod wpływem/po użyciu marihuany, jest definicja stanu nietrzeźwości i stanu po użyciu alkoholu;
– przy odróżnianiu stanu „pod wpływem” i stanu „po użyciu” środka odurzającego należy posługiwać się nie tyle kryterium ilościowym stężenia tego środka, co jego indywidualnym oddziaływaniem na konkretnego sprawcę;
– stanem pod wpływem środka odurzającego jest taki stan, który wywołuje – w zakresie oddziaływania na ośrodkowy układ nerwowy, zwłaszcza zakłócenia czynności psychomotorycznych – takie same skutki jak spożycie alkoholu powodujące stan nietrzeźwości;
– stanem po użyciu środka działającego podobnie do alkoholu, a więc i środka odurzającego jest stan, który – w zakresie skutków jest równoważny stanowi po użyciu alkoholu;
– niskie stężenia Δ9-THC (<10 ng/ml, a w szczególności < 5 ng/ml) mogą w związku z tym oznaczać – w zależności od okoliczności – albo stan pod wpływem, albo stan po użyciu, albo żaden z nich, czyli powinno dojść do uniewinnienia (czas zalegania Δ9-THC we krwi i czas wpływu Δ9-THC nie są bowiem tożsame).
Proste? Nie! Nie proste! Osoby które potencjalnie mogą opiniować omawiany rodzaj spraw przyjęli sobie założenie, żeby wątpliwości rozstrzygać na niekorzyść oskarżonych! Tak! Nie inaczej!
Dotarliśmy do takiego „wiekopomnego dzieła”:
Małgorzata Korczyńska, Joanna Kulikowska, Rafał Celiński, Joanna Nowicka, Sebastian Rojek, Anna Uttecht-Pudełko, „Stan „pod wpływem substancji odurzających lub psychotropowych” – porównanie wyników badań toksykologicznych z oceną lekarską w materiałach Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej i Toksykologii Sądowo-Lekarskiej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach”, Archiwum Medycyny Sądowej i Kryminologii, 2011 (LXI), s. 35-42.
W dziele tym autorzy zawarli takie oto wnioski:
Tak, tak! W razie wszelkich wątpliwości ma nie dojść do uniewinnienia! Ba! Nawet nie należy przyjmować korzystniejszej dla oskarżonego wersji „stanu po użyciu” środka odurzającego! Nie! Od razu trzeba przyjąć wersję najmniej korzystną dla oskarżonego! Co tam domniemanie niewinności? Co tam zasada in dubio pro reo, stanowiące FUNDAMENTY (tak! absolutne fundamenty) polskiej procedury karnej! Państwo „specjaliści” nie dość, że wypowiadają się w dziedzinie prawa (co jest im zabronione), to jeszcze czynią to w sposób skandaliczny z punktu widzenia najbardziej podstawowych zasad tego prawa.
A biegli takich wniosków nie mają prawa stawiać!!! Z uzasadnienia wyroku Sądu Najwyższego z dnia 7 lutego 2007 r., sygn. akt V KK 128/06:
„Stwierdzenie przez biegłych, że wykazanie we krwi związku chemicznego delta-9-THC w określonym stężeniu zaświadczyć by miało o stanie „pod wpływem środka odurzającego”, a wykrycie w organizmie ludzkim metabolitu tego związku przesądzać by miało o istnieniu stanu „po użyciu” środka odurzającego, stanowiłoby w istocie wykładnię obowiązującego prawa i pozostawałoby w kolizji z zasadą iura novit curia”.
Wiadomości specjalne z zakresu toksykologii mogą służyć w omawianych sprawach wyłącznie do stwierdzenia we krwi oskarżonego aktywnego Δ9-THC oraz jego nieaktywnego metabolitu. Tylko i wyłącznie. Ewentualnie jeszcze określenia, czy na podstawie dostępnych informacji można stwierdzić, że środek ten wywoływał jakikolwiek wpływ na układ nerwowy oskarżonego. Natomiast prawna interpretacja tych okoliczności, interpretacja stanu „pod wpływem/po użyciu”, jako kwestia prawna, jest wyłącznie domeną sądu.
Kolejną osoba, która popisała się nieznajomością prawa i omnipotencją jest dr Maciej Kochanowski.
LINK: http://www.chemia.uj.edu.pl/documents/41638/10323292/Autoreferat_Kochanowski.pdf
Przypominamy – w czasie pisania tego dzieła limit oznaczoności dla Δ9-THC wynosił 2 ng/ml. Więc wykrycie substancji przychoaktywnej w organizmie (bez względu na to, czy miała realny wpływ na układ nerwowy oskarżonego) oznaczało w przypadku opiniowania niektórych osób z automatu stan pod wpływem. Tym samym specjaliści w zasadzie metodą faktów dokonanych usiłowali doprowadzić do tego, że w żadnym przypadku nie można byłoby mówić o wykroczeniu, czyli stanie po użyciu (wersja łagodniejsza dla oskarżonego). Dobrze, że niektóre sądy, w tym Sąd Najwyższy, się na to nie nabrały.
No nie – nie każdy upija się 10 ml wódki, nie każdy pada po 0,5 tabletce relanium i nie każdy układ nerwowy reaguje na stężenie THC 2 ng/ml we krwi tym bardziej, że reakcje na THC są wyjątkowo indywidualne. Ma tego świadomość Sąd Najwyższy. Szkoda, że nie mają tej świadomości niższe piętra.
Ma tego świadomość biegły Roman Wachowiak:
Równie skandaliczne jest uznawanie przez niektórych „specjalistów”, że stanem po użyciu jest stan, gdy w organizmie stwierdzono nieaktywny metabolit THC-COOH, który to nie wpływa na zdolności psychifizyczne organizmu w żadnym stopniu. Jego obecność oznacza wyłącznie, że ktoś kiedyś w nieoznaczonej przeszłości (do kilku miesięcy, a nawet roku) wypalił marihuanę.
Idąc tym tokiem rozumowania, jaki prezentują naukowcy wyraźnie uzurpujący sobie prawo do zarzucania i kwalifikowania czynu zabronionego osobom badanym – należy bez zbędnej zwłoki, natychmiast skazać wszystkich polskich kierowców.
Bez badania nawet.
Dlaczego?
Ano dlatego, że skoro THC-COOH u chronicznych użytkowników zalega w organizmie nawet przez okres jednego roku i dłużej od daty ostatniego użycia, a zgodnie z wnioskami niektórych autorów ma to świadczyć jeśli nawet nie o stanie „pod wpływem” środka odurzającego, to o stanie „po użyciu”, w związku z czym należy ich w najlepszym wypadku skazać za wykroczenie – to 99,99 % kierowców w okresie roku chociaż raz użyło alkoholu, prawda?
Jego metabolity też nie są aktywne, nie utrzymują się tak długo w organizmie. Ale pili! Kiedyś na pewno! Tak samo więc jak użytkownicy THC powinni zostać skazani.
Wyobrażacie sobie Państwo karanie za to, że np. tydzień, albo pół roku temu wypiliście butelkę wina? Brzmi absurdalnie? No właśnie – a za to „specjaliści” chcą karać osoby palące marihuanę.
Wpływ marihuany na układ nerwowy wynosi od 2 (przy paleniu) do maksimum 9 godzin (przy przyjmowaniu spożywczym) od zażycia. Metabolity rozpadu, nie mające wpływu na funkcjonowanie któregokolwiek z układów organizmu ludzkiego, w tym standardowo badany THC-COOH, utrzymują się 6-7 dni od zażycia u użytkowników sporadycznych (u chronicznych znacznie dłużej z uwagi na kumulowanie się metabolitów w organizmie przez długi okres zażywania).
Okoliczność, czy osoba we krwi której stwierdzono obecność Δ9-THC i/lub metabolitów rozpadu tego związku znajduje się „pod wpływem”, czy też w stanie „po użyciu” – nie może być oceniana przez chemików, biologów, toksykologów. Chodzi bowiem o wpływ THC nie na układ krwionośny i jego chemiczny skład, nie o znajdujące się we krwi toksyny, ani w ogóle nie chodzi o krew.
Tylko o układ nerwowy, zdolność postrzegania i odtwarzania spostrzeżeń, refleks, szybkość reagowania i jego mechanizmy – generalnie o występowanie objawów charakterystycznych do objawów upojenia alkoholowego lub stanu po użyciu alkoholu.
Tak więc jedynym biegłym w kompetencjach którego leży taka ocena jest lekarz psychiatra.
Tylko co on ma oceniać, skoro sprawy prowadzenia pod wpływem lub po użyciu środka działającego podobnie do alkoholu – są automatycznie traktowane jako „samograj” i nie ma zgromadzonego żadnego obiektywnego, weryfikowalnego materiału dowodowego a kierowcy od razu nie widzi lekarz? Lekarz ogląda taką osobę po przynajmniej ok. 2-3 godzinach od zatrzymania. Tyle że to powinien być problem organu prowadzącego postępowanie przygotowawcze, bo to on ma udowodnić winę. A jest problemem… oskarżonego.
Ano właśnie….
Zdaje się, że nadzieję na powszechne, zgodne z przepisami, zasadą in dubio pro reo oraz stanowiskiem Sądu Najwyższego prowadzenie przez sądy spraw osób oskarżonych o prowadzenie pojazdu pod wpływem Δ9-THC lub obwinionych o stan „po użyciu” – zaliczymy do kategorii „płonnych”.
Zdrowy rozsądek w niezdrowym kraju jakoś się „nie przyjmuje”.
Sierpień 29, 2014 at 9:04 am
Jako konsument dziękuję Wam, że jesteście. Ktoś musi nas bronić.
Sierpień 29, 2014 at 9:20 am
Dlatego sprzeciwiamy się farsie prawa do obrony i skazywaniu osób, które nie były pod wpływem/po użyciu. Oczywiście osoby, które prowadziły pod wpływem/po użyciu powinny ponieść karę, TEGO nie kwestionujemy. Nie możemy tolerować natomiast takich tekstów, jak przedstawione wyżej, które nakazują „profilaktycznie” uznawać wszystkich za winnych i to najcięższej postaci czynu (przestępstwa, nawet nie wykroczenia), choć są wątpliwości co do tego, czy jakikolwiek wpływ na układ nerwowy wystąpił (czyli czy wystąpiło upośledzenie zdolności psycho-fizycznych).
Wrzesień 2, 2014 at 4:59 pm
Czy mogą mnie Państwo oświecić bo może coś źle zrozumiałem, nie jestem prawnikiem. Czy nie jest tak, że ci „spece” z Katowic piszą, że jak się wykryje substancję AKTYWNĄ (punkt 5) to wówczas powinno się karać. Czyli dla marihuany to THC a nie THCCOOH, który aktywny nie jest.
Dla THC próg oznaczalności to około 2 ng/ml. Taki poziom dla okazjonalnego użytkownika jest po około 3-4 godzinach (tak mi wychodzi z wykresu prezentowanego w Państwa artykule o polowaniu na czarownice). Przeciętnie tzw. faza trwa około 3-4 godziny więc mniej więcej by się zgadzało.
Dużo gorzej mają ludzie, którzy palą często. U nich podobno się THC kumuluje…
Jeżeli jednak karze się ludzi za posiadanie we krwi jedynie nieaktywnego THCCOOH to jest to duże nadużycie. Ustawa nakazuje oznaczanie we krwi THC o THCCOOH nic tam nie ma, więc na mój chłopski rozum nawet jeżeli się go wykryje to nie powinno się karać.
Wrzesień 2, 2014 at 7:53 pm
1) Karać można za wykroczenie lub przestępstwo (odpowiednio po użyciu/pod wpływem), natomiast spece proponują by nie tylko wyłącznie karać, ale od razu za przestępstwo, czyli w surowszej formie. Nie zostawiają marginesu na wykroczenie.
2) Niedawno zmniejszono prób oznaczoności do 2 ng/ml, komentowany przez nas artykuł był pisany przed tą zmianą, ale nie ma to znaczenia, bo spece piszą o „wykryciu jakiejkolwiek ilości”.
3) Zgadza się, u stałych użytkowników poziom 1-5 ng/ml jest wykrywalny nawet do 2 dni po zażyciu. Dodatkowo THC magazynuje się w tłuszczu i np. przy wysiłku fizycznym, nawet dłuuugo po zażyciu, po wysiłku po prostu jest wyrzucane do organizmu.
4) Nie powinno się karać za THC-COOH, ale są „spece”, którzy tak właśnie proponują, aby przy znalezieniu samego THC-COOH karać za wykroczenie, a przy delta-9-THC za przestępstwo. Nieważne, że prawo mówi co innego…
O kwestiach kumulowania się THC we krwi pisaliśmy tutaj: https://palestrapolska.wordpress.com/2014/08/13/marihuana-thc-mity-i-polowanie-na-czarownice/
Wrzesień 3, 2014 at 8:43 am
Właśnie zastanawiam się jak to jest z tym wyrzutem zmagazynowanego THC do krwi pod wpływem wysiłku fizycznego czy stresu. Czy jest to rzeczywiście psychoaktywne THC. Czytałem trochę o metabolizmie tej substancji i niby jest ona szybko przekształcana w hydroxy THC (psychoaktywny) i karboxy THC (nieaktywny). Więc wyrzut do krwi powinien być tylko THCCOOH ewentualnie hydroxy THC. Jak to jest naprawdę? A może problem dotyczy jedynie regularnych palaczy, których organizmy nie nadążają z metabolizowaniem THC i w ich przypadku THC jest magazynowane w komórkach tłuszczowych i stopniowo uwalniane w momencie kiedy organizm ma już wolne „moce przerobowe” i jest w stanie THC zmetabolizować. Jeżeli tak jest to po wypadku drogowym, który niewątpliwie jest ogromnym stresem następuje wyrzut THC do krwi i taki delikwent na pewno będzie miał problemy po wynikach badań.
Czy w przypadku okazjonalnych palaczy THC jest metabolizowane na bieżąco i nie magazynowane w komórkach tłuszczowych, przynajmniej nie dłużej niż kilka – kilkanaście godzin?
Jeśli piszę jakieś bzdury to proszę się nie gniewać, tak sobie tylko luźno myślę a niestety nie mam dostępu do poważnych badań naukowych. To co jest internecie, głównie amerykańskie artykuły, nie wiem czy jest wiarygodne.
Jeszcze jedna kwestia mi się nasunęła. To znam akurat z autopsji. Kilkanaście lat temu, jako student zostałem wysłany na stypendium na pogranicze niemiecko-holenderskie. Z racji położenia geograficznego marihuana była tam bardzo rozpowszechniona. Wszyscy tamtejsi studenci bardzo dużo palili i ja też nie chciałem być gorszy. Po kilku tygodniach takiego trybu życia naprawdę nie czułem się zbyt dobrze – pomimo tego, że byłem trzeźwy – o poranku po wieczornym paleniu, mój mózg był totalnie zmulony a reakcje na pewno wolniejsze. Oczywiście nie jeździłem wówczas samochodem (nawet go nie miałem) ale nie wiem czy by się dobrze prowadziło auto w takim stanie.
Wrzesień 4, 2014 at 8:41 am
1) Z posiadanych przez nas informacji wynika, że magazynowane jest delta-9-THC (i pozostaje tam w „uśpieniu”), które przy wysiłku „wyrzucane” jest do krwi i dopiero się metabolizuje. Jak w każdym innym przypadku – jest to problematyczne dla stałych użytkowników, a nie dla jednorazowych czy okazjonalnych. Tutaj przykładowe wyniki badań: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24018317. Nie znamy wyników badań dla okazjonalnych czy jednorazowych palaczy i nie posiadamy wiedzy, czy takie były prowadzone (w końcu ktoś dla celów tych badań musiałby się zgodzić sięgnąć np. pierwszy raz po marihuanę).
2) Jeżeli chodzi o artykuły, w tym amerykańskie, dobre są publikacje w czasopismach tzw. punktowanych, czy też z listy filadelfijskiej, jak i opracowania robione na zlecenie rządu. Są też autorzy, którzy stale zajmują się problematyką MJ, jak np. Franjo Grotenhermen z Niemiec, ale i inni. Inne publikacje mogą być rzeczywiście różnej jakości.
3) Ciężko nam odpowiedzieć na to pytanie, gdyż ewentualnie mógłby to zrobić lekarz prowadzący eksperyment medyczny. Pewnie trzeba byłoby ustalić, ile Pan palił, czy tylko palił (marihuana + alkohol to jednak bardzo mocne połączenie dla umysłu i wpływa na zdolności umysłowe w sposób po prostu niekwestionowany), ile osób razem paliło (tak, tak, delta-9-THC może się znaleźć we krwi na skutek biernego palenia), o której Pan kończył palić, czy rano znajdowało się delta-9-THC we krwi, czy to był efekt zarwanej jednej nocy, czy rzędu zarwanych nocy, czy nagle z nie-palacza stał się Pan codziennym palaczem w dużych ilościach (wiadomo: co za dużo, to niezdrowo, a nieprzyzwyczajonym szkodzi).
(autor odpowiedzi jest dzisiaj również zamulony, choć w ogóle nie jest użytkownikiem MJ, nie pił alkoholu ani wczoraj, ani przez kilka ostatnich dni, a po prostu jest po ciężkiej nieprzespanej nocy).
Wrzesień 4, 2014 at 2:27 pm
Dziękuję za odpowiedź. To opracowanie faktycznidedotyczy regularnych palaczy. Ja dalej będę się upierał, że to jest kwestia tego, że organizm nie nadąża metabolizować ciągle dostarczanego THC i stąd się bierze to magazynowanie.
Wrzesień 4, 2014 at 6:07 pm
Jest to bardzo prawdopodobne. Na tym etapie naszej wiedzy możemy jednakże jedynie napisać, aby być precyzyjnymi, że problem na pewno dotyczy regularnych użytkowników. Co do jednorazowego użycia czy użytkowników okazjonalnych: brak danych.