Na tytułowe pytanie próbują odpowiedzieć adwokaci w dyskusjach na fejsbukowej grupie Polska Palestra. Ale zanim o tym, najpierw upublicznimy post Pana Mecenasa Pawła Z. dotyczący przedmiotu dyskusji – projektu ustawy przedstawionego przez Sąd Najwyższy. Krótka lekcja o tym, jak roztrwonić kapitał społeczny…

 

Paweł Z.

11 listopada 2017 roku to dzień ustawowo uznany za wolny od pracy. Dodatkowo w tym roku wypadał on w sobotę, przez co powody do powstrzymania się od jakiejkolwiek aktywności zawodowej w tym dniu były aż dwa. Stare przysłowie uczy nas w co się obraca niedzielna praca, czytając projekt zmian ustawy o sądzie najwyższym z dnia 11 listopada 2017 roku, który przedstawił Sąd Najwyższy, dochodzę do wniosku, że to przysłowie obok niedzieli powinno wymieniać również dni ustawowo wolne od pracy. O ile jednak cytowanie litery projektu mogłoby być nudne i nieinteresujące, o tyle już cytowanie uzasadnienia tego projektu, również z Sądu Najwyższego pochodzące, pozwala znaleźć perełki, które i dla laika muszą być przynajmniej interesujące. Nie wdając się więc w dyskusję nad tematem, który sam Sąd Najwyższy sprowadza do rangi niewartej choć jednego demonstranta, pozwolę sobie przywołać i krótko omówić najciekawsze moim zdaniem akapity:
1)
„Projekt ustawy o zmianie ustawy o Sądzie Najwyższym wychodzi naprzeciw postulatom dotyczącym reformy Sądu Najwyższego, jakie zostały zgłoszone w programie „Prawa i Sprawiedliwości” z 2014 r., jak również oczekiwaniom formułowanym przez polityków oraz część społeczeństwa w zakresie zwiększenia nadzoru nad pracą sędziów(…)”

Takimi słowami zaczyna się uzasadnienie projektu ustawy. Nie odnosząc się merytorycznie to kwestii takich jak choćby, brak w programie PiS z 2014 roku konkretnych postulatów dotyczących reformy Sądu Najwyższego, niewątpliwie zdanie to wskazuje na akt bezwarunkowej kapitulacji władzy sądowniczej. Przypomina mi ono satyryczne obrazki z lipca tego roku, gdzie jeden sędzia SN patrząc z okna gmachu sądowego przy placu Krasińskich na demonstrację w obronie sądów pyta drugiego: ”Idziemy do nich?” na co słyszy w odpowiedzi: „A źle ci tutaj?”. Przypomina mi to nie tak dawne komentarze satyryczne gdzie sędziowie SN pochyleni nad opracowywanym projektem konstatują, że żeby porozumieć się z rządem trzeba zacząć mówić tak jak on… Z tych dwóch krótkich akapitów można by zredagować kilkadziesiąt pasków do Wiadomości TVP, tym razem jednak nie pochodzących z ust PiSowskich spin doktorów ale, o zgrozo, sędziów Sądu Najwyższego. We fragmencie tym, w mojej ocenie zabrakło, w ogóle jakiegokolwiek odniesienia się do postulatów tej części społeczeństwa, która sprzeciwia się dokonywanym metodą faktów dokonanych, żeby nie rzecz bezprawnie, zmianom ustroju państwa.
Mimo oczywistego niesmaku, jaki musi wywoływać taki wstęp u osoby, która, jak ja, zupełnie bezinteresownie i nieinspirowana z zewnątrz stanęła w milczącym proteście w obronie ustroju swojego kraju, zdecydowałem się czytać dalej.
2)
„(…)W niniejszym przedłożeniu uwzględnia się założenia projektu ustawy o Sądzie Najwyższym (druk sejmowy 1727, Sejm VIII kadencji), w którym wskazywano na konieczność takiego ukształtowania postepowań dyscyplinarnych, które będzie „wolne od nacisków ze strony przedstawicieli środowisk prawniczych i innych negatywnych przejawów korporacyjnej solidarności(…)”
Jednak sitwa! Sądy, których broniłem przyznają w oficjalnym dokumencie, że obecne regulacje – odmiennie od projektowanych – dopuszczają na istnienie nacisku ze strony przedstawicieli środowisk prawniczych i innych negatywnych przejawów korporacyjnej solidarności. Ja nie zarzucam, ja tylko wyciągam wnioski i zastanawiam się jak po takim publicznym akcie skruchy ktokolwiek i kiedykolwiek jeszcze będzie miał poważnie bronić niezależności władzy sądowniczej?
Przecież ten krótki akapit legitymuje w całości „społeczną” akcję wymierzoną w wiarygodność sądów. Rozumiem, że ktoś kto by tego bronił tego fragmentu wskazując, że nie chodzi w nim przecież o rzeczywisty nacisk ale jedynie teoretyczny. Nie zgodzę się z tym, jeśli już sędziowie zdecydowali się mówić językiem rządzących to i tak powinni komunikat formułować nad wyraz ostrożnie, unikając dwuznaczności, czy wręcz wykorzystując tę sposobność do „odkłamania” kierowanej przeciwko elitom władzy sądowniczej narracji.
„W celu zwiększenia udziału społecznego w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości proponuje się utworzenie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, w skład której wchodzić ma również jedenastu ławników Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wybieranych przez Sejm, wybieranych przez Sejm RP spośród kandydatów wyróżniających się wiedzą prawniczą i zgłaszanych przez organizacje liczące co najmniej 10.000 osób, w tym stowarzyszenia, przedstawicieli pracowników, pracodawców, grupę obywateli, ale także Kościół Katolicki oraz inne Kościoły i związki wyznaniowe w Polsce, jako depozytariuszy tradycyjnych wartości chrześcijańskich wyznaczających ustrojową treść wielu zasad zawartych w Konstytucji RP.” Co w ocenie autora uzasadnienia projektu „(…)pozwala na całkowite odpartyjnienie kontroli nad sądownictwem, a jednocześnie umożliwienie bezpośredniego uczestniczenia społeczeństwa w ocenie pracy sędziów, jak również zagwarantowanie, że przy ocenie pracy sędziów uwzględnione będą wartości, jakie leżą u podstaw życia społecznego Narodu Polskiego.”
Cóż jeśli ktoś twierdzi, że ławnicy wybrani przez Sejm (nawet jak zakłada projekt większością 3/5 głosów) spośród między innymi radnych gmin i powiatów lub posłów
i senatorów będą odpartyjnieni to przychodzą mi do głowy tylko dwa aleternatywne epitety na określenie takiej osoby. W tym miejscu nie mogę użyć żadnego z nich, ze uwagi na szacunek, który do Sądu Najwyższego mam nie z uwagi na osoby tam zasiadające ale przez wzgląd jego pozycję ustrojową. Porażające i dziwne są też inwokacje religijne zawarte w uzasadnieniu. Wydaje się, że kto jak kto ale władza sądownicza – niezależna i niezawisła – powinna być szczególnie ostrożna w takich pozaprawnych inwokacjach. Jestem zdumiony, tym bardziej że w samym projekcie ustawy nie ma już ani słowa, iż ławnikiem może być (parafrazując amerykański model prezydencki) tylko WPC (tj. white Polish christian). Zasmucający jest fakt, że sędziowie najwyższej instancji sądowniczej, według mnie wyłącznie dla przypodobania się rządzącym i ich politycznym zwolennikom, całkowicie instrumentalnie wpisują się
w proceder upolityczniania życia religijnego. Nie negując wartości chrześcijańskich jako takich, przecież każdy kto sięgnął choć raz do ich źródeł zawartych w Piśmie Świętym czy katechizmie któregokolwiek poważnego kościoła nie może mieć wątpliwości, iż nie są to wartości czy idee polityczne ale są to wartości osobiste. Ja sam już z tego powodu czynienie z nich przedmiotu gry politycznej, uważam za wyjątkowo podłe i niskie, postulaty rozdziału państwa od kościoła mają tu znaczenie wyłącznie pomocnicze.
Fakt, że w sprawach dyscyplinarnych sąd dyscyplinarny będzie orzekał w składzie jednego sędziego zawodowego i dwóch ławników (wybranych przez sejm ale przecież odpartyjnionych) skomentuję jedynie stwierdzeniem, że to sędziowie sędziom zgotowali ten los.
Projekt zawiera jeszcze kilka ciekawych nowinek między innymi instytucję Rzecznika Sprawiedliwości Społecznej (jak rozumiem sprawiedliwość społeczna jest tak dalece wyodrębniona kategorialnie od sprawiedliwości jako takiej czy praw obywatelskich, że nie może jej rzecznikować Prokurator Generalny czy Rzecznik Praw Obywatelskich), z prawem do superskargi na wadliwe orzeczenia (jakby dwie instancje i nadzwyczajna kasacja/skarga kasacyjna nie wystarczały do korektury orzeczeń). To czym projekt zasadniczo różni się od projektów poselskich PiS czy od projektu prezydenckiego, odnajdujemy dopiero gdy uświadomimy sobie co nie zostało w nim zapisane.
W projekcie nie ma bowiem słowa o wygaszaniu kadencji prezesów, wygaszaniu stanowisk sędziowskich, jednym słowem – ja nie twierdzę, po prostu wyrażam prywatną opinię – może być on odczytany jako oferta „róbcie
z sądownictwem co chcecie ale etaty zostawcie”.
Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak zostawić Was z pytaniem jaki w tej sytuacji jest dalszy sens bicia na larum, ostrzegania przed zmianami, które są nam narzucane – wbrew propagandzie w sposób niedemokratyczny?

Projekt ustawy:

www.sn.pl/aktualnosci/SiteAssets/Lists/Wydarzenia/NewForm/Projekt_ustawa_o_SN_z_dnia%2011_11_2017.pdf

Uzasadnienie projektu:

www.sn.pl/aktualnosci/SiteAssets/Lists/Wydarzenia/NewForm/Uzasadnie_ustawa_o_SN_z_dnia_11_11_2017.pdf


Marcin M.

Po zapoznaniu się z projektem ustawy o SN przedłożonym przez Panią Prezes Małgorzatę Gersdorf, po zapoznaniu się z uzasadnieniem, dochodzę do wniosku, że pierwotny projekt PiSu zmierzający do całkowitej wymiany kadrowej SN miał jednak swoje uzasadnienie. –

Z uzasadnienia projektu: „W celu zwiększenia udziału społecznego w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości proponuje się utworzenie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, w skład której wchodzić ma również jedenastu ławników Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wybieranych przez Sejm, wybieranych przez Sejm RP spośród kandydatów wyróżniających się wiedzą prawniczą i zgłaszanych przez organizacje liczące co najmniej 10.000 osób, w tym stowarzyszenia, przedstawicieli pracowników, pracodawców, grupę obywateli, ale także Kościół Katolicki oraz inne Kościoły i związki wyznaniowe w Polsce, jako depozytariuszy tradycyjnych wartości chrześcijańskich wyznaczających ustrojową treść wielu zasad zawartych w Konstytucji RP.”

Piotr P.

Rozwiązanie oddające w ręce ministra prawo do decydowania o obsadzie SN byłoby niekonstytucyjne, więc nie popieram.

Marcin M.

Piotr P. Ławnicy w Sądzie Najwyższym, a zwłaszcza ławnicy w sutannach, będą konstytucyjni, więc nie ma co się sprzeciwiać.

Piotr P.

Ja się nie sprzeciwiam temu nowemu projektowi, tylko zmianom w składzie SN.

Marcin M.

Nie ma się czemu sprzeciwiać, bo projekt Pani Prezes w ogóle nie będzie procedowany. Szokuje mnie tylko sam pomysł przedłożenia tego projektu, jego uległość wobec „pisowskich założeń” no i kuriozum na skalę światową (w oficjalnym projekcie wymyślonym w Sądzie Najwyższym) czyli ławnik w sutannie. A niech ich wszystkich woźny z ministerstwa sprawiedliwości mianuje – już mi jest wszystko jedno !!!

Przemek B.

Samo uprawnienie związku wyznaniowego do delegowania kogokolwiek w wymiarze sprawiedliwości to patologiczny pomysł.

Bartosz K.

Nie, jeżeli sami założymy związek wyznaniowy

I podatki będziemy mieli z głowy

Paweł S.F.

Związek Kynologiczny nie zasługuje na ławnika?

Bartosz K.

Chyba nie jest nośnikiem wartości chrześcijańskich. Wszak wiadomo, że Polska powstała w 966 roku, wszyscy się od razu ochrzcili, a obecnie mamy 100% wierzących w jedynym słusznym kościele.

Krystian D.

Teraz władza ogłosi, że w wielu punktach SN popiera zmiany i przyjmą swój projekt, wychodząc oczekiwaniu SN na przeciw…

Bartosz K.

Marcin M., załóżmy Kościół Temidy. Albo Kościół Welesa – będzie bardziej swojsko, a z badań wynika, że to on odpowiadał u Słowian za prawo.

Tak szczerze, jak patrzę na Pańskie zdjęcia, to ma Pan idealną aparycję na szefa związku wyznaniowego

Łukasz Z.

Ja zakładam Kościół Wiecznego Wymiaru Sprawiedliwości.
Chętnych oczywiście dopiszę. Dla pierwszych 12, którzy się zgłoszą, promocja – godność kardynalska.

Ewa S.

Tyle pracy Sąd Najwyższy w ten projekt włożył.
Niepotrzebnie.
Można było w wiernopoddańczym liście do PAD lub JK napisać, że zamiast SN – wystarczy Sąd Biskupi.

Marcin M.

Po zmianie decyzji KRS w sprawie asesorów, tak sobie myślę: Gdyby tak we wszystkich sądach zwolnić wszystkich sędziów i zostawić po jednym woźnym. I gdyby tak temu woźnemu dać monetę; rolą adwokatów byłby wybór: orzeł albo reszka. I gdyby ten woźny rzucał i orzekał: orzeł – wygrał powód, reszka – wygrał pozwany… To przecież 50% wyroków byłoby sprawiedliwych i zgodnych z prawem. Czyli lepiej niż społeczny brak zaufania do sędziów. A i koszty niższe… No i pretensji społeczeństwo do sądów by nie miało, tylko do adwokatów, że źle wybrali stronę monety….

Ewa S.

Jezu a tyle „kasy od Sorosa” poszło na znicze w obronie sądów….
Ale jednak coś SN zawdzięczamy –
Magda M.

Nowy rodzaj służebności Komentarz dnia

Dominik R.

Wychodzi na to że tylko producenci świec wyszli na swoje…

Ewa S.

Może to w ogóle od początku był spisek producentów zniczy i świec?

Dominik R.

Chodzi bardziej o to że sędziowie nie są tej walki warci…

Ewa S.

Nie Dominiku. Są sędziowie warci tej walki.

Marcin M.

Lubię nazywać rzeczy po imieniu. Projekt ustawy o Sądzie Najwyższym zaprezentowany przez Panią Prof. Małgorzatę Gersdorf, to jest ZDRADA wszystkich, którzy w lipcu protestowali przeciwko upolitycznianiu sądów manifestując w obronie sędziów i sądów. To jest ZDRADA wszystkich, którzy w swoich wypowiedziach i publicystyce obnażali niekonstytucyjność PiSowskich projektów „reformy” SN i KRS. To jest przedłożenie PiSowi na tacy „argumentu” że miał rację domagając się „czystki” w Sądzie Najwyższym. To jest kompletnie nieudolna, nieracjonalna, obrzydliwa, podjęta z niskich pobudek i podszyta strachem próba obrony „własnych stołków”. To jest NIEGODNE.

Piotr K.

Czyli rozumiem, że już nagle SN nie jest autorytetem, który należy bronić tylko atakować ?

Marcin M.

Proponuję przeczytać całość mojego artykułu. Oceniam projekt Pani Prezes Gersdorf uważając, że jest on szkodliwy dla przebiegu obecnej debaty (i prac legislacyjnych) w obszarze wymiaru sprawiedliwości. Broniłem sądów i sędziów, bronię i bronił będę, także przed Panią Prezes Gersdorf. Link do mojego tekstu:

http://mclawyer.ayz.pl/jmm/2017/11/18/lawnik-w-sutannie-bronmy-sedziow-przed-nimi-samymi/

Bartosz K.

Takie trzy pytania

1) retoryczne – to po co była cała hucpa z hamowaniem procesu?

2) co KRS dostał za zaniechanie oporu?

3) retoryczne – jest jeszcze coś, czego sędziowie nie przehandlują?

http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/1085847,krs-zgodzila-sie-na-podjecie-obowiazkow-przez-252-asesorow-sadowych.html

Marcin M.

To się pięknie wpisuje w projekt ustawy o Sądzie Najwyższym zaproponowany przez Panią Prezes Gersdorf (z ławnikami wyznaczanymi przez Kościół Katolicki). Tego nawet PiS nie wymyślił.

Marcin P.

Lecąc klasykiem – udaną całość kończy wesoły oberek

Dominik R.

Pusty gest KRS Ziobro i tak ich zaorze….

Janusz F.

Szczególnie cenna jest uwaga, czy jest jeszcze coś, czego sędziowie nie przehandlują. Na razie kiepsko idzie im ten handel.

Bartosz K.

Idzie im bardzo dobrze – póki co kupili sobie kariery. A przynajmniej kilka miesięcy.

Magda M.

A stracili… ? Nie wiem, da się żyć jednocześnie bez twarzy i bez kręgosłupa?

Bartosz K.

Petunie nie olej.

Dariusz W.

Aż prosi się o pytanie, czy faktycznie było warto łazić wieczorami ze świeczką.

Bartosz K.

A łaziłeś przeciw reformie pisu czy za petryfikacją obecnej patologii?

Dariusz W.

Za tym pierwszym, choć wmawiano mi to drugie. Teraz już mi się odechciewa łazić za tymi, którym takie inicjatywy koniec końców serdecznie dyndają. Potem się niektórzy dziwią, czemu ludzie tacy bierni są. A ja po prostu nie mam ochoty marnować czasu i energii dla kogoś, kto nawet tego nie uszanuje.


I jeszcze: opinia SSP Iustitia:

http://www.iustitia.pl/informacje/1948-stanowisko-iustitii-wobec-projektu-ustawy-o-sadzie-najwyzszym-przygotowanym-przez-pierwszego-prezesa-sn

I ta opinia przywraca nam wiarę w sędziów.