the winner is

Generalnie wszyscy narzekają, że uzasadnienia orzeczeń pisane są formalnym, niezrozumiałym dla społeczeństwa językiem. Przedstawiamy fragmenty uzasadnień orzeczeń Sędziego Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim Tomasza Ignaczaka. Nam one się bardzo podobają, są pisane językiem prostym, zrozumiałym. Panie Sędzio – naprawdę ma Pan wśród adwokatów duży fan club ❤ Dla takich orzeczeń warto pracować 😀 Czekamy na więcej 😀

1. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 8 kwietnia 2014 r., sygn. akt IV Ka 164/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000164_2014_Uz_2014-04-08_001

„Sąd Rejonowy uznał, że „ nie sposób obecnie wykazać, że oskarżony ( dysponującymi przecież także własnymi środkami otrzymywanymi od (…)) z zatrzymanych pieniędzy uczynił jakikolwiek użytek”. Sąd Okręgowy z tezą tą się nie zgadza, albowiem jest ona nielogiczna. Przecież jeżeli ustalimy ( a tak wynika ze zgromadzonego materiału dowodowego), iż oskarżony gotówkę tą z kasy obsługującej (…)wyjął, to potem musiał coś z nią zrobić. Wyobraźmy sobie zatem sytuację, w której oskarżony wyciąga tą gotówkę ( łącznie 96910 zł) i nie robi z niej żadnego użytku. Czy jest to hipotetycznie możliwe – zapewne tak. Wszak oskarżony mógł dźwigać składający się na tą kwotę bilon, bo cieszył go słodki ciężar pieniędzy, mógł wypychać banknotami materac, bo usypiał tylko słysząc ich powabny szelest, mógł wreszcie po prostu co wieczór patrzeć na rosnący stos żywej gotówki, bo parafrazując słowa pewnej reklamy widok pieniędzy ( nawet nie swoich ) go uspokaja. Wszystko to, choć absurdalne, byłoby teoretycznie możliwe – gdyby nie jeden szczegół. Otóż oskarżony po tym, jak ujawniono jego zachowanie, chcąc rozliczyć się z firmą (…)i oddać te pieniądze musiał wziąć kredyt ( vide wyjaśnienia k. 121v). A zatem w okresie pomiędzy wyjęciem tych pieniędzy z kasy, a spłatą zaległości wobec (…), pieniądze te musiały być przez oskarżonego w taki czy inny sposób użyte ( wszak w innym wypadku rozprułby materac, wyjął bilon ze skarpetek i w ten sposób spłacił swoje zobowiązania). Jeżeli odrzucimy absurdalną hipotezę, że oskarżony bilon stracił puszczając nim kaczki po wodzie, a banknoty zużył na przypalanie cygar, to oznacza, że musiał te pieniądze na coś wydać„.

2. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 20 grudnia 2013 r., sygn. akt IV Ka 542/13.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000542_2013_Uz_2013-12-20_001

W szczególności skarżący nie przedstawił żadnych merytorycznych argumentów na uzasadnienie zaskakującej wręcz tezy, jakoby z nagrania monitoringu wynikało, iż obwiniona zainteresowała się losem potrąconego rowerzysty i przez wiele minut rozmawiała z nim, obserwowała go i stąd mogła wywieść uzasadnione przekonanie, że nie potrzebuje on dalszej pomocy. Sąd Okręgowy zakłada, że autor apelacji ( ustanowiony w charakterze obrońcy dopiero po wydaniu wyroku przez Sąd Rejonowy) najprawdopodobniej nie pokusił się o obejrzenie nagrania z tego monitoringu, choć płyta z tym nagraniem znajduje się w aktach sprawy. Gdyby bowiem obejrzał to nagranie, przypuszczalnie nie zawarłby tej nonsensownej tezy w bądź co bądź prestiżowym dla każdego szanującego się profesjonalisty piśmie procesowym, jakim jest kierowana do Sądu Okręgowego apelacja. Sąd Okręgowy porażony twierdzeniami apelanta, tak daleko rozbieżnymi z ustaleniami zawartymi w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, tego trudu sobie zadał i z tym nagraniem się zapoznał„.

„Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy około 6 sekundowa wymiana spojrzeń to „udzielenie niezwłocznej pomocy ofierze wypadku” w rozumieniu art. 93 § 1 kw. Zdaniem Sądu Okręgowego w tak krótkim czasie i w tych okolicznościach, jakie miały miejsce w przedmiotowej sprawie, nie można uznać tego 6 sekundowego spojrzenia w twarz za „udzielenie niezwłocznej pomocy ofierze wypadku”. Cóż bowiem można zrobić przez 6 sekund ? – wymienić z kimś krótki męski uścisk dłoni ( czego zresztą obwiniona nie zrobiła), klepnąć kogoś po ramieniu ( co zresztą nie miało miejsca), zaciągnąć się papierosem ( co nie miało miejsca i akurat dobrze, wszak palenie szkodzi, a potrącony rowerzysta był niepełnoletni) – jednak takie zachowania i tak nie byłyby udzielaniem niezwłocznej pomocy ofierze wypadku. I nawet nie o krótki czas tu chodzi ( wszak można sobie wyobrazić stan faktyczny, w którym ktoś podejmuje skuteczną akcję ratunkową wykonując zaledwie kilkusekundową czynność). Chodzi o to, że po potrąceniu rowerzysty tak silnym, że upadł on z rowerem na jezdnię, należało zainteresować się jego stanem, zarówno fizycznym jak i psychicznym, a także jego bieżącą sytuacją związaną z potrąceniem. Wszak w wyniku tego potrącenia uszkodzeniu uległ rower i nie nadawał się do dalszej jazdy ( co potwierdza nagranie z monitoringu i oględziny roweru i co obala w niwecz wersję obrony o „odjechaniu” rowerzysty). Rodziło to określone problemy logistyczne dla potrąconego człowieka. Ponadto oczywisty jest fakt, że często objawy i dolegliwości związane z upadkiem i urazami pojawiają dopiero po kilku minutach od urazu – wcześniej zarówno adrenalina jak i szok pourazowy robią swoje i człowiek nawet z poważnymi urazami może wstać, poruszać się, nie odczuwać w pełni bólu. Tymczasem obwiniona już 23 sekundy po potraceniu rowerzysty wróciła do pojazdu i odjechała. Nawet najwybitniejszemu lekarzowi specjaliście 6 sekundowa obserwacja i rozmowa z ofiarą potrącenia przeprowadzona około 20 sekund po tym potrąceniu nie pozwoliłaby na postawienie żadnej rzetelnej diagnozy co do stanu potrąconego człowieka. Zresztą zwykła ludzka przyzwoitość nakazywałaby okazanie większego zainteresowania potraconemu bezpańskiemu psu niż to, jakie obwiniona łaskawa była okazać potrąconemu kilkunastoletniemu chłopcu”.

3. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 21 lutego 2014 r., IV Ka 78/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000078_2014_Uz_2014-02-21_001

Na marginesie odnotować należy, że Sąd Rejonowy w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku przyznał, że nie powołał tego przepisu „ omyłkowo” ( vide k. 60) – taką szczerą postawę należy pochwalić, albowiem każdy może popełnić błąd, ale nie każdy potrafi się do niego przyznać„.

4. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 3 października 2014 r., sygn. akt IV Ka 515/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000515_2014_Uz_2014-10-03_001

Z samego faktu braku uprzedniej karalności oskarżonego M. Ś. nie można wyprowadzać tezy, że jedynie kara z warunkowym zawieszeniem jej wykonania będzie właściwą reakcją karną na jego czyn. Efekt wychowawczy osiągnie właśnie taka kara, która choć orzeczona ma minimalnym ustawowym poziomie, będzie jednak bezwzględna – dopiero wówczas sprawca tak brutalnego czynu zrozumie, że Sąd nie będzie mu pobłażał, bawił się z nim w „dawanie drugiej albo kolejnej szansy” ( jak to niestety niekiedy widać w danych o karalności sprawców licznych przestępstw, którzy mają całą litanię skazań, a każde dotyczy kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania, bo kolejne Sądy Rejonowe dawały „ostatnią szansę”, a efekt wychowawczy był żaden). Oskarżony teraz będzie wiedział, że każde kolejne tego typu przestępstwo popełnione przez niego zakończy się od razu karą bezwzględnego pozbawienia wolności, a odbycie kary w niniejszej sprawie uświadomi mu konsekwencje jego czynu i osiągnie najlepszy efekt wychowawczy. Orzeczona przez Sąd Rejonowy kara osiągnie również właściwy efekt w zakresie prewencji generalnej – społeczeństwo, a zwłaszcza społeczność związana ze środowiskiem sprawców i ofiary, zobaczy, że wcale nie jest tak, iż za pierwsze przestępstwo zawsze orzeka się „karę w zawieszeniu” – może powstrzyma to jakiegoś młodego człowieka od popełnienia „pierwszego”, ale brutalnego przestępstwa„.

5. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 24 września 2013 r., sygn. akt IV Ka, 486/13.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000486_2013_Uz_2013-09-24_001

„Sąd Rejonowy prawidłowo również ocenił zeznania M. T., w sposób logiczny argumentując, dlaczego nie dał wary tej ich części, w której zaprzeczał on o wydanym telefonicznie przez oskarżonego poleceniu wejścia pracowników na dach. Wszak dla świadków widzących tą sytuację, a przede wszystkim słyszących wypowiedzi M. T. relacjonującego tą rozmowę krotko po jej zakończeniu ( vide zeznania C. H. (2) i W. H. ) jej kontekst był jednoznaczny i wskazywał na to, że pracodawca ( czyli oskarżony ) nakazuje pracownikom zaprzestać słodkiego lenistwa i wziąć się do pracy na dachu. Wskazują na to nie tylko wypowiedzi M. T. na temat tej rozmowy kierowane do współpracowników, ale również jego zachowanie po jej zakończeniu. Wreszcie, wskazują na to zasady logiki i doświadczenia życiowego – pracownicy sami z siebie nie wchodziliby na śliski dach w zimny, ponury poranek, skoro mogli „bezkarnie” pozostać na dole i spędzać czas na słodkim nieróbstwie ( bezkarnie, gdyż polecenie pozostania na dole wydał im z uwagi na złe warunki atmosferyczne brygadzista zanim na telefoniczne wezwanie oskarżonego nie udał się na inny plac budowy). M. T. sam z siebie nie mógłby zmienić takiego polecenia brygadzisty ( czasy przodowników pracy skutecznie nawołujących lud pracujący do wzmożonego wysiłku minęły bowiem bezpowrotnie). Jednak pracodawca mógł jednym telefonem zmienić decyzję brygadzisty i zagnać ludzi, którym płacił ( i którzy byli od niego zależni ) do roboty – i tak się stało w tym przypadku. Należy zwrócić również uwagę na powiązania M. T. z oskarżonym ( którego ten traktował jako swojego najbardziej zaufanego pracownika), w czym można upatrywać powodów składania przez tego świadka zeznań korzystnych dla oskarżonego. Dlatego słusznie w tej części nie dano temu świadkowi wiary”.

6. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 9 stycznia 2015 r., sygn. akt IV Ka 678/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000678_2014_Uz_2015-01-09_001

W toku procesu ( już na etapie postępowania przygotowawczego) ujawniły się uzasadnione wątpliwości co do poczytalności oskarżonej, związane ze sposobem jej zachowywania się. Prokurator najpierw dopuścił dowód z opinii dwóch biegłych psychiatrów, a potem z przyczyn zaiste kuriozalnych się z tego wycofał ( oskarżona nie zgodziła się na badania, a jej opór najwyraźniej przerósł determinację prokuratora, który skierował akt oskarżenia do Sądu bez przeprowadzenia tego dowodu). Zaowocowało to skutecznym zwrotem sprawy prokuratorowi w trybie art. 345 kpk.

Prokurator po zwrocie sprawy poszedł po najmniejszej linii oporu i taką opinię „wstępną” dopuścił ( vide k. 145 – 147), po czym bez pogłębionej analizy tego dowodu skierował akt oskarżenia do Sądu, a Sąd Rejonowy nie bacząc na jej treść przeszedł nad tym do porządku dziennego i wdał się w proces, bez dopuszczania opinii dwóch biegłych psychiatrów i nie zapewniając oskarżonej obrońcy z urzędu ( nie korzystała z usług obrońcy z wyboru).

Tymczasem treść owej „opinii wstępnej” jednego biegłego psychiatry „woła o pomstę do nieba”, jest ona bowiem wewnętrznie sprzeczna, nielogiczna, nieuzasadniona, niezrozumiała ( przynajmniej skromnym zdaniem Sądu Okręgowego orzekającego w składzie rozpoznającym niniejszą sprawę ) i jako taka nie tylko nie rozwiała wątpliwości co do poczytalności oskarżonej, ale wręcz je pogłębiła.

Z treści tej opinii wynika bowiem, że biegły w oparciu jedynie o analizę akt sprawy i na podstawie „ krótkiego, werbalnego kontaktu” z oskarżoną postawił diagnozę – i o ile nie jest wykluczone, że biegły ów dysponuje tak wielką wiedzą i potencjałem intelektualnym, że krótki, werbalny kontakt i przejrzenie akt wystarcza mu do prześwietlenia duszy i umysłu człowieka ( Sąd Okręgowy pragnie w to wierzyć), to jednak wyprowadzone przez niego konkluzje są wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony bowiem stwierdza, że w stosunku do podejrzanej nie zachodzi uzasadniona wątpliwość co do jej poczytalności, ale z drugiej strony wcześniej podnosi, że jej dziwne zachowania i nieskoordynowane pisma „ bardziej ” niż z urojeń lub urojeniowej interpretacji rzeczywistości wynikają z kwerulanctwa, „ być może wynikającego z zaburzeń osobowości” ( k. 146). Zachodzą zatem pytania – czy skoro jej zachowanie „bardziej” wynika z pieniactwa niż z urojeń, to czy jednak nie jest wykluczone, że w jakiejś ( mniejszej niż większej części) urojenia mają na nie wpływ, oraz, czy w końcu oskarżona ma zaburzenia osobowości, czy ich nie ma, a jeśli je ma, to jakie, jak głębokie, jaki wpływ mają na jej zachowanie, w jakim stopniu rzutują na możliwość prowadzenia przez nią samodzielnej rozsądnej obrony w procesie karnym – wszystkie te pytania pozostały bez odpowiedzi. Opinia ta jest zatem niejasna, niepełna, nielogiczna i wewnętrznie sprzeczna. Sprowadza się do tego, że być może oskarżona ma jakieś zaburzenia osobowości, a być może ich nie ma. W dodatku nie wyklucza, że oskarżona prezentuje urojeniową interpretację rzeczywistości z jakiś przyczyn chorobowych, tylko znaniem biegłego „bardziej” wynika to z kwerulanctwa – czy takie sformułowanie wyklucza, że chociaż w jakimś stopniu dochodzi u oskarżonej do urojeń ? – zdaniem Sądu Okręgowego nie.
Sąd Okręgowy nie wycofuje się z zawartej w uzasadnieniu postanowienia z dnia 26 marca 2014 roku w sprawie IV Kz 106/14 tezy, że dla rozwiania wątpliwości co do poczytalności oskarżonego możliwe jest dopuszczenie opinii wstępnej jednego biegłego psychiatry – ale po to, aby móc na tym poprzestać w/w wątpliwości taką „wstępną opinią” muszą zostać rozwiane. W niniejszej sprawie treść dopuszczonej przez prokuratora „wstępnej opinii” nie tylko wątpliwości tych nie rozwiała, ale jeszcze je pogłębiła ( mówi się w niej, że „być może” kwerulanctwo oskarżonej wynika z „jakiś” zaburzeń, nie wyklucza się kategorycznie występowania u niej urojeń, itd).”

7. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 21 kwietnia 2015 r., sygn. akt IV Ka 191/15.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000191_2015_Uz_2015-04-21_001

Skoro tak, to przed Sądem odwoławczym stanęło zagadnienie, czy przy ponownym rozpoznawaniu sprawy Sąd Rejonowy będzie mógł przypisać oskarżonemu właściwy czyn. W apelacji prokurator „obudził się” z dziwnego stuporu i zaczął zarzucać Sądowi brak inicjatywy dowodowej ( tak jakby sam nie mógł tych dowodów przeprowadzić już na etapie postępowania przygotowawczego), wskazywał ( w dużej mierze słusznie) na błędną ocenę dowodów – ale dalej nie dostrzegał faktu, iż zarzut postawiony oskarżonemu wymaga gruntownego przemodelowana co do momentu popełnienia czynu i uzupełnienia o znamiona takie jak działanie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i wprowadzenia organu rentowego w błąd. Prokurator wprost takich zarzutów w skardze apelacyjnej nie podniósł”.

8. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 1 października 2013 r., sygn. akt IV Ka 525/13.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000525_2013_Uz_2013-10-01_001

„Jednak Sąd Rejonowy nie odmówił wiary pokrzywdzonej. Skoro tak, to nie bardzo wiadomo, na jakiej zasadzie uznał, że wbrew kategorycznym zeznaniom pokrzywdzonej drzwi do jej mieszkania przez okres około 24 godzin pozostawały otwarte. Przyjęcie zeznań pokrzywdzonej za wiarygodne ( a Sąd Okręgowy nie widzi podstaw, aby odmawiać jej wiary) prowadzi do wniosku ( przy przedstawionej powyżej analizie dowodów), że ów hipotetyczny złodziej musiałby wejść do mieszkania pokrzywdzonej w sobotę w czasie tych kilkunastu sekund, podczas których oskarżona nabierała w łazience wody do wiadra – i to tylko przy założeniu, że pokrzywdzona nie przebywała wtedy w przedpokoju ani w pokoju tylko w kuchni lub w łazience razem z oskarżoną. Czy jest to teoretycznie możliwe ? – zapewne tak. Ale oznaczałoby to zaistnienie tak piramidalnie nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, że zawstydziłby się go autor nawet najbardziej tandetnych kryminałów. W realnym życiu tego typu fantasmagorie należy odrzucić jako wręcz niedorzeczne. Sąd Rejonowy oczywiście nie popadł w taki absurd, przyjął bowiem hipotezę, że drzwi do mieszkania pokrzywdzonej mogły być otwarte około 24 godzin. Ale po pierwsze, hipoteza ta nie jest oparta na żadnych konkretnych przesłankach ( w szczególności oznaczałaby nieuzasadnione odejście przez pokrzywdzoną od utartego zwyczaju, wręcz nawyku, zamykania drzwi, byłaby również sprzeczna z doświadczeniem życiowym każdego, kto miał wątpliwą przyjemność mieszkania w bloku). Po drugie, hipoteza ta również opiera się na zaistnieniu fantastycznego zbiegu okoliczności, zgodnie z którym najpierw pokrzywdzona, być może po raz pierwszy w życiu, zapomina zamykać drzwi, potem w jej bloku pojawia się złodziej i akurat w ciągu 24 godzin po wizycie oskarżonej chwyta za klamkę do drzwi pokrzywdzonej przekonując się, że są otwarte, w dodatku w tym momencie pokrzywdzona jest tak zajęta, że mimo ciasnoty mieszkania nie zauważa krzątającego się po nim złodzieja, złodziej zabiera z mieszkania tylko jedną ( tandetną) szkatułkę pomijając inne przedmioty i nie dokonując nawet penetracji mieszkania ( był to zatem niezwykle schludny złodziej – dżentelmen, który pozostawił po sobie nienaganny porządek ), a w dodatku wszystko to stało się w ciągu kilkunastu godzin po wizycie w tym mieszkaniu oskarżonej karanej kilka miesięcy wcześniej za czyn popełniony w bardzo podobny sposób ( o czym szerzej za chwilę). Taki scenariusz, choć nieco mniej niedorzeczny, dalej pozostaje tak mało prawdopodobny, że nie można go zaakceptować„.

9. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 14 lutego 2014 r., sygn. akt IV Ka 64/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000064_2014_Uz_2014-02-14_001

Jedynie hipotetycznie można wyobrazić sobie sytuację, którą należałoby zakwalifikować z art. 220 § 1 kk i art. 156 § 1 pkt 2 kk w zw. z art. 11 § 2 kk. Miałoby to miejsce w sytuacji, gdy jakiś pracodawca – psychopata, dążący do maksymalizacji zysku, umyślnie naraża pracownika na niebezpieczeństwo określone w art. 220 § 1 kk i jednocześnie jest mu całkowicie obojętne, czy niebezpieczeństwo to ( w postaci śmierci pracownika lub jego kalectwa ) się zrealizuje. Co prawda nie chce śmierci lub kalectwa pracownika, ale się na to godzi. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia np. w czasach głębokiego stalinizmu, kiedy organizowano obozy pracy przymusowej (gułag). Takiemu „pracodawcy” wysyłającemu grupę więźniów do tajgi celem wyrębu drzewa albo do kamieniołomu czy też kopalni uranu było zapewne wszystko jedno, czy wszyscy z nich wrócą żywi i zdrowi. Jednak we współczesnym świecie ( a w każdym razie we współczesnej Polsce) tego typu konstrukcja myślowa wydaje się abstrakcyjna. Przecież nawet, gdyby odrzucić wszystkie aspekty moralne i etyczne, to taki pracodawca, nawet gdyby nie miał w sobie ani odrobiny empatii, nie mógłby godzić się na takie skutki ( a więc nie mogłyby mu być one obojętne) chociażby z czysto biznesowego punktu widzenia. Taki wypadek przynosi bowiem dla pracodawcy organizującego ( tak jak w tym przypadku oskarżony) legalny zakład pracy wymierne koszty w postaci najpierw przestoju w pracy, potem konieczności usuwania uchybień ( a więc ponoszenia dalszych kosztów), wypłaty odszkodowania i zadośćuczynienia ( co w niniejszej sprawie miało przecież już miejsce), itp.

10. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 8 kwietnia 2014 r., sygn. akt IV Ka 99/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000099_2014_Uz_2014-04-08_001

Zatem Sąd Rejonowy nie dysponował żadnym bezpośrednim dowodem poza zeznaniami pokrzywdzonego i wyjaśnieniami oskarżonego. I z tych dwóch bezpośrednich źródeł dowodowych to wyjaśnienia oskarżonego były od początku logiczne, spójne, konsekwentne i szczere. Natomiast zeznania pokrzywdzonego są labilne, tendencyjne i niekonsekwentne. Pokrzywdzony początkowo podawał inną wersję rozboju zaprzeczając jakiemukolwiek wcześniejszemu kontaktowi z oskarżonym – dopiero po ujawnieniu w trakcie konfrontacji własnoręcznie sporządzonej przez niego listy zakupów, którą przekazał oskarżonemu, pokrzywdzony okazał się łaskaw „teraz zeznać prawdę” i dostosował swoją pierwotną wersję rozboju do nowych realiów procesu. Świadczy to o instrumentalnym podejściu pokrzywdzonego do mówienia prawdy w tym postępowaniu. Pokrzywdzony nie jest szczery, zeznaje w sposób chwiejny co do istotnych okoliczności zdarzenia. Dlatego i ta druga wersja rozboju, którą pokrzywdzony tak wspaniałomyślnie postanowił jako „tym razem prawdziwą” przedstawić prokuratorowi, jest również niewiarygodna. Nie można bowiem ufać zeznaniom człowieka, który dopiero przymuszony przez obiektywne okoliczności ( takie jak ujawnienie sporządzonej przez niego listy zakupów) stwierdza sobie bezkarnie, że teraz będzie mówił coś innego niż przedtem, „puszcza oko” do prokuratora, że teraz to on powie prawdę, a jego poprzednie zeznania należy odciąć grubą kreską, po czym tak lawiruje, aby jak najmniej zmieniając z pierwotnej wersji dostosować ją do ujawnionego dowodu w postaci listy zakupów. Prokurator próbując jakoś ratować koncepcję śledztwa niczym tonący brzytwy chwyta się tego, że w obu wersjach pokrzywdzony mówi o rozboju – i raczy określać ten element zeznań pokrzywdzonego jako konsekwentny. Zaiste wiele można powiedzieć o zeznaniach pokrzywdzonego i da się je określić szeregiem barwnych przymiotników – ale akurat słowo „konsekwentne” do nich nie należy„.

11. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 10 lutego 2015 r., sygn. akt IV Ka 32/15.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000032_2015_Uz_2015-02-10_001

Dywagacje apelanta na temat tego, kto w czasie tej dyskusji mógł być na kogo bardziej zły, nie mają większego znaczenia, albowiem poziomu emocji nie da się zmierzyć racjonalnymi argumentami. Jednak zwrócić należy uwagę, że w trakcie tej dyskusji siedzący w samochodzie pokrzywdzony zachowywał się dosyć arogancko, nie wychodząc na zewnątrz, każąc zamykać sobie drzwi od samochodu, itp. Stąd wiarygodne jest ustalenie Sądu Rejonowego, że oskarżony nie panując nad irytacją kopnął w drzwi samochodu pokrzywdzonego. Oczywistą, logiczną i spodziewaną reakcją każdego kierowcy jest to, że po czymś takim wychodzi z samochodu, aby zobaczyć, czy doszło do jego uszkodzenia ( wyjątek może dotyczyć jakiś nadzwyczajnych okoliczności, np. stanu zagrożenia kierowcy, ale w tym przypadku nie miało to miejsca). Dlatego i w tej kwestii ustalenia Sądu Rejonowego i przeprowadzona przez ten Sąd ocena dowodów są trafne. W tym momencie naprzeciw siebie stali już nie interlokutorzy, tylko adwersarze i wystarczyła iskra, aby ta sytuacja przerodziła się we wzajemną potyczkę ( aby nie nadużywać szumnie brzmiącego słowa „pojedynek”). Impulsu tego dostarczyła żona oskarżonego, popychając go na pokrzywdzonego, co również jest wiarygodne, zważywszy na okoliczności. Otóż pokrzywdzony stojąc już naprzeciw oskarżonego miał obraźliwie, a wręcz wulgarnie wypowiadać się o stojącej obok żonie oskarżonego ( apelant podnosi to w uzasadnieniu apelacji, więc jak należy rozumieć uznaje to ustalenie Sądu Rejonowego za prawidłowe ). I tu akurat doświadczenie życiowe podpowiada, że od wieków wiele się nie zmieniło i prawie każdy mężczyzna, w którego obecności obraża się jego żonę, reaguje na taki fakt gwałtownie i emocjonalnie – tym bardziej, że żona oskarżonego popchnęła go w kierunku pokrzywdzonego, co również jest w tych okolicznościach naturalne i w pewnym, sensie usprawiedliwione emocjami ( w końcu to pokrzywdzony przed chwilą miał ją nazwać „k..”). I tak właśnie dyskusja przerodziła się w bójkę dwóch mężczyzn („bójkę” w potocznym rozumieniu tego słowa). Ustalenia Sądu Rejonowego są tu jak najbardziej prawidłowe”.

12. Wyrok SO w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 22 kwietnia 2014 r., sygn. akt IV Ka 163/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/details/$N/152515000002006_IV_Ka_000163_2014_Uz_2014-04-22_001

W sprawie mieliśmy do czynienia z trzema osobowymi źródłami dowodowymi – z wyjaśnieniami oskarżonego, zeznaniami pokrzywdzonego i zeznaniami jedynego obiektywnego świadka zdarzenia – M. M. (1). Każde z tych osobowych źródeł dowodowych przedstawiło nieco inną historię, co jeszcze nie dziwi, albowiem każdy człowiek widzący jakieś zdarzenie z innej perspektywy może odebrać je inaczej ( niczym w filmie Akiro Kurosawy pt: „Rashōmon”). Aby dojść do prawdy należy wysłuchać każdej z tych opowieści, spróbować odnaleźć wspólny ich rdzeń i zastanowić się, czy relacja któregoś z uczestników tych wydarzeń może służyć jako obiektywny punkt odniesienia. W w/w filmie ( arcydziele światowego kina ) okazuje się to niemożliwe, albowiem każdy z uczestników zajścia demonizuje innych, wybiela siebie i ma ukryty motyw aby kłamać. Jednak w przedmiotowej sprawie na szczęście jest inaczej, albowiem – jeżeli dobrze wczytać się w te zeznania i wyjaśnienia i skupić na konkretnym fragmencie, jakim było przejście oskarżonego obok samochodu pokrzywdzonego – okazuje się, że zeznania świadka M. M. (1)i wyjaśnienia oskarżonego pokrywają się, a najbardziej odbiegającą wersją jest wersja pokrzywdzonego. Ponadto M. M. (2)jest świadkiem obiektywnym i jego zeznania mogą służyć do weryfikacji pozostałych wersji. Istnieje również obiektywny dowód materialny w postaci zdjęć powstałych na pojeździe zarysowań, który został pominięty przez Sąd Rejonowy, a który ostatecznie pozwolił Sądowi odwoławczemu na stwierdzenie, iż wersja pokrzywdzonego jest niewiarygodna”.

Nie jest możliwe, żeby M. M. (1) nie usłyszał charakterystycznego, nieprzyjemnego i rozdzierającego pisku metalu, a jednocześnie usłyszał krzyk pokrzywdzonego ( który wołał z balkonu na oskarżonego ). W dodatku, gdy porówna się relację pokrzywdzonego z relacją M. M. (1), ma się wrażenie, że byli oni w dwóch różnych miejscach. Pokrzywdzony opisywał, że było cicho, spokojnie, aż tu nagle rozdzierający hałas rysowanego metalu wtargnął w ten świat błogiej ciszy i spokoju. Tymczasem M. M. (1) opisał, że słyszał ruch uliczny, bawiące się dzieci i inne typowe odgłosy osiedla – były one na tyle intensywne, że sam świadek na ich opisanie użył określenia „osiedlowy harmider” ( k. 102). Doświadczenie życiowe każdego człowieka mającego wątpliwą przyjemność mieszkać w bloku podpowiada, że na terenie wielkomiejskiego blokowiska o godzinie 16.00 w czerwcu jest głośno, hałaśliwie, tym bardziej, że był to zwykły dzień roboczy (czwartek).

Dlatego Sąd Rejonowy dając w całości wiarę pokrzywdzonemu naruszył dyspozycję art. 7 kpk, albowiem nie biorąc pod uwagę powyższych argumentów dokonał nieprawidłowej ( niezgodnej z zasadami doświadczenia życiowego i logiki) oceny zeznań pokrzywdzonego. Prawidłowa ocena dowodów powinna prowadzić do wniosku, że pokrzywdzony jest po prostu niewiarygodny, koloryzował mówiąc, jakoby usłyszał dźwięk związany z zarysowaniem jego pojazdu. Zdaniem Sądu Okręgowego chciał w ten sposób uwiarygodnić swoją relację, wydawało mu się, że to oskarżony zarysował mu samochód i aby mu uwierzono twierdził, że słyszał ten dźwięk. W ten sposób chciał wykluczyć możliwość, że oskarżony tylko przechodził obok jego samochodu.

Czy wobec tego kłamstwa można przejść obojętnie i dać pokrzywdzonemu wiarę w pozostałym zakresie ? – zdaniem Sądu Okręgowego nie. W tej sprawie mamy do czynienia z sytuacją słowa przeciwko słowu, nie mamy żadnego konkretnego dowodu obciążającego oskarżonego poza zeznaniami pokrzywdzonego ( bo M. M. (1) jedyne co widział, to przechodzącego obok samochodu starszego pana, który wcześniej schylił się po złotówkę). Tylko zeznania pokrzywdzonego obciążają bezpośrednio oskarżonego, bo tylko on mówi o tym, jakoby widział rysowanie pojazdu i jednocześnie słyszał związany z tym dźwięk. W takim przypadku należy bardzo ostrożnie podejść do takiego źródła dowodnego. Kłamstwo co do zasadniczej, bardzo istotnej kwestii, jaką był rzekomo słyszalny pisk metalu, powoduje, że pozostałe wypowiedzi tego świadka również nie mogą zostać uznane za wiarygodne. Skoro bowiem pokrzywdzony fantazjuje na temat słyszalności dźwięku związanego z rysowaniem pojazdu, to może również kłamać na temat tego, że widział, jak oskarżony trzymając jakiś przedmiot w dłoni przeciąga nim po karoserii samochodu. Dlatego Sąd Rejonowy błędnie ocenił zeznania pokrzywdzonego jako wiarygodne w całości. Są one wiarygodne jedynie w tej części, w jakiej pokrywają się z zeznaniami jedynego obiektywnego ( i słusznie uznanego za wiarygodnego przez Sąd Rejonowy) świadka w osobie M. M. (1)”.

13. Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 8 listopada 2013 r., sygn. akt V Ka 548/13.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000548_2013_Uz_2013-11-08_001

Oznacza to, że pokrycie kosztów podróży do USA było dla oskarżonego korzyścią majątkową, analogicznie obietnica pokrycia kosztów podróży, pobytu i udziału w kolejnej konferencji ( mającej się odbyć w maju 2006 roku w C.) była obietnicą udzielenia korzyści majątkowej. Nie ma żadnego znaczenia, czy konferencja ta miała czysto naukowy, czy też rozrywkowy charakter. Istotne jest to, że oskarżony uzyskał obietnicę zmniejszenia pasywów w postaci uniknięcia wydatków związanych z podróżą do C. i pobytem na miejscu przez czas trwania konferencji. Zatem nawet gdyby w czasie tego wyjazdu oskarżony nie zwiedził niczego, nie skorzystał z żadnej atrakcji, został przewieziony z lotniska z zawiązanymi oczami prosto na salę wykładową, a po wykładach z powrotem prosto do samolotu do Polski, w międzyczasie posilał się kanapkami zabranymi ze sobą z domu, a na miejscu skupiał się tylko i wyłącznie na zdobywaniu wiedzy po to, by bezinteresownie niczym doktor J. nieść później kaganek oświaty pod polskie strzechy – to już samo pokrycie kosztów przelotu i tak stanowiłoby korzyść majątkową w rozumieniu art. 228 § 1 kk. A przecież z zarejestrowanej rozmowy wynika, że oskarżony przyjął obietnicę nie tylko pokrycia kosztów podróży, ale i „ obsługi turystycznej” na którą składały się „ hotel itd. i przyjemności…” ( vide k. 992 – 993)”.

14. Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 28 listopada 2014 r., sygn. akt IV Ka 591/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000591_2014_Uz_2014-11-28_001

Oczywiście czytelnik tego uzasadnienia może zadać w tym miejscu pytanie, co miał Sąd Rejonowy w takiej patowej sytuacji zrobić ?. Zdaniem Sądu Okręgowego sytuacja wcale nie była „patowa”, choć niewątpliwie bardzo trudna ( trzymając się ten nomenklatury, był to już szach, ale jeszcze nie mat). Były co najmniej cztery rozwiązania tej sytuacji, z których co najmniej trzy musiały być znane Sądowi Rejonowemu, gdyż znajdują się w aktach sprawy. Dwa z nich zaproponował pełnomocnik ds. ochrony informacji niejawnych, trzecie zaproponował obrońca, czwarte nasunęło się Sądowi Okręgowemu samo ( zwłaszcza w kontekście rozbrajającej szczerości i bezradności prokuratora, który na rozprawie wprost stwierdził, że „ nie ma pomysłu na odtworzenie tego materiału” – vide k. 1751)”.

15. Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 3 czerwca 2014 r., sygn. akt IV Ka 290/14.

http://orzeczenia.piotrkow-tryb.so.gov.pl/content/$N/152515000002006_IV_Ka_000290_2014_Uz_2014-06-03_001

Taki stan zastał obrońca z urzędu ( ustanowiony już po wszczęciu przewodu, ale zaznaczyć należy, że wszystkie czynności dowodowe przeprowadzono w jego obecności od nowa). Obrońca próbując nadać tej linii obrony jakikolwiek sens i logikę, po konsultacji z oskarżonym, ustalił z nim wreszcie jakąś jednolitą linię obrony – wynikiem tego było złożenie przez oskarżonego w dniu 30 października 2013 roku wyjaśnień, w których ten przyznał się do winy i złożył w miarę logiczne wyjaśnienia. Sąd Rejonowy zachował czujność i widząc dotychczasową labilną postawę oskarżonego nie poprzestał na tych wyjaśnieniach, tylko kontynuował postępowanie dowodowe – i całe szczęście, bo oskarżony zgodnie ze swoją naturą wkrótce nie dość, że wycofał się z wyjaśnień złożonych w dniu 30 października 2013 roku, to jeszcze zarzucił własnemu obrońcy, że ten działa na jego szkodę.

Tymczasem zachowanie oskarżonego na rozprawie w dniu 30 października 2013 roku było jedynym sensownym w czasie całego tego procesu. Obrońca oskarżonego stanął przed trudnym zadaniem świadczenia najlepszej możliwej obrony człowiekowi, który dotychczas zachowywał się chaotycznie, niespójnie i popadał w sprzeczność. W dodatku obrońca – jako profesjonalista – po zapoznaniu się z aktami sprawy musiał zdać sobie sprawę, że wyjaśnienia oskarżonego nie są jedynym dowodem w sprawie, a pozostałe dowody i tak są wystarczające dla wykazania mu sprawstwa i winy. I tak zresztą – uprzedzając fakty – stało się w tej sprawie. […] Dlatego nie można powiedzieć, że obrońca oskarżonego „zaszkodził mu”. Wręcz przeciwnie, próbował uzyskać dla niego najlepszą możliwą pozycję procesową, próbował wycisnąć z sytuacji, którą zastał, wszystko, co mogło przynieść oskarżonemu korzyść. Przecież oskarżony w apelacji próbuje przekonać, aby zastosować wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary w trybie art. 60 § 3 kk. Akcja obrońcy, zamanifestowana wyjaśnieniami oskarżonego z dnia 30 października 2013 roku, do tego zmierzała – i gdyby oskarżony konsekwentnie trzymał się rad obrońcy to miałaby jakikolwiek sens. To oskarżony przez swoją nielogiczną, niekonsekwentną postawę zmarnował jedyną szansę, jaką mu ta linia obrony dawała. Dlatego Sąd Okręgowy nie uważa, aby oskarżony nie był należycie broniony w tym procesie. Rola obrońcy z urzędu nie polega na bezkrytycznym powielaniu absurdalnej niekiedy linii obrony oskarżonego – wszak w takim przypadku oskarżony nie uzyskiwałby profesjonalnej fachowej obrony, tylko klakiera przyklaskującego jego słowom. Obrońca z urzędu ma świadczyć jak najlepszą obronę dla swojego klienta. W tym przypadku obrona polegająca na próbie przyznania się i uzyskania łagodnego wyroku wcale nie była sprzecza z ówczesną linią obrony oskarżonego, który przecież od początku formalnie przyznawał się i na każdym etapie postępowania deklarował wolę dobrowolnego poddania się karze”.

Cdn:

1/. https://palestrapolska.wordpress.com/2016/01/23/gdzie-sa-uzasadnienia-sedziego-ignaczaka/

2/. https://palestrapolska.wordpress.com/2016/04/01/jak-polaczyc-madrosc-zyciowa-ze-swada-jezykowa-uzasadnienia-sedziego-ignaczaka-cz-3/